strasznie mnie przeraża to narzędzie szatana, ale niech będzie, że spróbuję. może mnie nie zamkną.
jako, że ma to być dziennik postaram się pisać w miarę często, chociaż naprawdę wątpię, żeby to było codziennie. chyba, że Mąż będzie mnie aż tak dobrze motywował. u mnie jest jeszcze 22 listopada. kto wie, może ten dzień zapisze się jako całkiem szczęśliwy w historii naszej rodziny. na przykład dlatego, że zapoczątkuje zarabianie jakichś (większych niż 45 zeta tygodniowo) pieniędzy. ale żeby nie zapeszać, chociaż w sumie nie jestem przesądna chwilowo chyba nie będę uchylała większego rąbka tajemnicy.
nasz mały Bąbel chyba zaniemógł. nie zdarzało mu się to do tej pory nadmiernie często, więc nie ma co panikować. jest zadziwiająco zdrowym dzieckiem, jeśli brać pod uwagę takie codzienne choroby jak grypy i inne przeziębienia. a dziś był wyjątkowo dzielny (choć nieco marudny). pozwolił sobie podać 10 kropelek witaminy C i pierwszy raz w swoim życiu bez protestów wypił całą porcję syropu. to niebywałe jak na niego, zazwyczaj wierzgał, uciekał i pluł. ale może to dlatego, że już nie kontaktował. ścięło go o 20.30 do tego stopnia, że po kąpieli ledwo się ruszał - a zazwyczaj przy wieczornym zakładaniu pieluchy, piżamki i przy modlitwie, wariuje jak dziki. biedaczynek nasz malutki :(
w związku z moim postanowieniem, mówiącym między innymi o tym, że będę się wysypiała, niniejszym udaję się na spoczynek.
mam wielką nadzieję, że będę miała siłę na publikowanie tu czegokolwiek. oby. w celu zdopingowania mnie możecie ewentualnie pokusić się od czasu do czasu o jakiś komentarz:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz