jak zazwyczaj rano, kiedy zajmuję się synem, tak i dziś oglądałam "Dzień dobry TVN". ogólnie jestem beznadziejna, bo nie lubię TVNu, ale go oglądam, często w celu podenerwowania się:) bardzo interesującą mieli dziś pogadankę na temat wazektomii, a zwłaszcza podobała mi się sonda uliczna pokazywana przed samą pogadanką, w której pytali napotkanych panów, o to, czy wiedzą jakie są metody antykoncepcji dla kobiet a jakie dla mężczyzn. i fakt, najbardziej tajemnicze było stwierdzenie jednego z panów, że dla mężczyzn to cytryna (?) :D ale dla mnie najciekawsze były odpowiedzi w typie "kalendarzyk małżeński", tudzież "kobieta to jakoś tak sama wie". zgadzam się tu z państwem z Pontonu, że poziom wiedzy o seksie wśród polaków (ludzi?) jest... cóż, poniżej poziomu. co prawda mamy chyba odmienne poglądy co do tego, jakie tematy wymagają wyjaśnienia i jakie to wyjaśnienie jest, ale ogólna idea jest dobra. jak słyszę "kalendarzyk małżeński" to mam ochotę podejść do najbliższej ściany i rozwalić sobie o nią głowę. bo jest dla mnie nie do pojęcia, że ludzie, którzy uważają się i są przez innych uważani za inteligentnych nie wiedzą, co to jest ten "kalendarzyk małżeński". to tak, jakby ktoś zapytał o metody skutecznego prania skarpetek i polecono by mu "Franię". i co gorsza wszyscy wiedzieliby, że to coś głupiutkiego, ale myśleliby, że niektórzy twierdzą, że "Frania" jest jedyną słuszną metodą prania skarpetek. otóż nie, "Frania" nie jest skuteczną metodą prania skarpetek, a co ważniejsze nikt tak nie uważa. przekładając na język bez metafor, kalendarzyk małżeński nie jest skuteczny i Kościół tak NIE twierdzi. podobnie jak nie straszy seksem, w co święcie wierzy m. in. pani Kazimiera Szczuka. mnie przynajmniej nigdy nim nie straszył, a zdaje się, że mam z tą instytucją sporo więcej wspólnego niż pani Szczuka. pomijając dyskusję o antykoncepcji w ogóle, naprawdę denerwuje mnie to, że wszyscy doskonale znają nauczanie Kościoła (mniejsza z tym, ilu go przestrzega) i są po prostu ekspertami, a nie wiedzą tak podstawowych rzeczy na temat NPRu, jak to, że kalendarzyk małżeński jest metoda historyczną, która obecnie wyszła z użycia - a przynajmniej z tego użycia, które opiera się na jakiejkolwiek wiedzy. i nie, Papież nie zezwolił na używanie prezerwatyw. nie, nie sądzę, aby kiedykolwiek były jakieś zmiany w tej materii, bo Kościół wcale nie musi iść z duchem czasu. musi za to iść z innym Duchem. Świętym.
jejku, nie miałam pojęcia, że stary Genesis jest taki dobry:)
Papiez w tym tygodniu zezwolil uzywanie prezerwatyw ;)
OdpowiedzUsuńowszem, w przypadku kiedy jest to ochrona przed przenoszeniem chorób, a do tego, warto dodać, ochrona czasowa. proponuję sięgnąć do źródeł pewniejszych niż TVN jeśli chodzi o nauczanie Kościoła.
OdpowiedzUsuńPapież mówił o męskich prostytutkach, że w ich przypadku lepiej jest używać prezerwatyw, które mogą zapobiec rozpowszechnianiu się chorób. Należy podkreślić, że w tej sytuacji zarówno prostytucja jak i homoseksualizm są czymś złym - dlatego prezerwatywa jako "środek zapobiegawczy" w i tak niepłodnym związku jest w pewnym stopniu dopuszczalna - dopóki mężczyzna nie wyjdzie z prostytucji i homoseksualizmu.
OdpowiedzUsuńUżywanie prezerwatyw w związkach małżeńskich, nastawionych z natury na płodność było, jest i będzie (bo z etycznego punktu widzenia nic nie zmieni się w sprawie zjednoczenia małżonków) złem. Tak samo jak seks pozamałżeński, prostytucja i homoseksualizm.